środa, 19 lutego 2014

Loki z falowanych włosów - mój sposób





Odkąd zorientowałam się, że moje włosy są falowane a nie „wredne” zaczęłam walkę o loki.
Przetestowałam wszystkie metody bezcieplnego kręcenia włosów, różne pianki, żele, chusteczki nawilżane, super soaker method, plunking, plucking, koczki ślimaczki, warkocze i niezliczone inne metody. Na podstawie prób i błędów odkryłam najlepszy dla moich włosów rytuał zamiany moich niewdzięcznych kłaków w całkiem eleganckie sprężynki. Mój sposób wykorzystuje po części sposoby wymienione powyżej, po części sposoby podpatrzone na wizażu i na blogach.

1.      Myję włosy, nakładam odżywkę spłukuję włosy. Podczas tego procesu rozczesuję włosy palcami.
2.      Ociekające wodą włosy zaczynam delikatnie ugniatać. Jeżeli chcę efekt burzy loków od samej skóry, ugniatam głową w dół. Jeżeli chcę mieć loki mniej więcej od ucha, ugniatam na stojąco z ręcznikiem na ramionach. Najlepszy wg mnie sposób ugniatania: na wyprostowane dłonie kładę „lok”, podnoszę rękę w górę tak, aby włos zwinął się loczek, przy głowie ściskam dłoń i pozbywam się nadmiaru wody, następnie zupelnie puszczam to pasmo włosów i zabieram się za ugniatanie następnego. Najlepiej robić to złączonymi rękami, aby płaska powierzchnia była jak największa, oraz bardzo delikatnie aby nie zniszczyć loków. Po pozbyciu się części wody z włosów kontynuuję ugniatanie na stojąco i ustalam przedziałek.
3.      Po wstępnym ugniataniu, rozcieram odżywkę bez spłukiwania na rękach (ja najbardziej lubię Joannę Naturia z pokrzywą) i kontynuuję ugniatanie.
4.      Gdy wycisnę większość wody rękami, biorę starą, bawełnianą koszulkę (ręcznik papierowy/pieluchę tetrową/ gładki chłonny materiał) i tym samym ruchem ugniatam loki przez koszulkę. Ugniatając włosy przy głowie ściskam bardzo mocno, aż poczuję wodę przesiąkającą przez koszulkę.
5.      Po odgnieceniu biorę żel do włosów (przetestowałam różne i najlepiej spisuje się u mnie pomarańczowa Isana), rozcieram dokładnie w rękach i dalej od dołu ugniatam. W zależności od włosów można to robić „czystym” żelem, albo żelem roztartym na mokrych rękach, aby trochę „zmiękczyć” jego działanie. Ja osobiście lubię dać go dużo. Na tym etapie włosy powinny być już elegancko skręcone.
6.      Jeżeli zależy mi na czasie i na tym aby skręt był „ścisły”, suszę loki dyfuzorem. Układam pasma włosów w dyfuzorze tym samym ruchem co przy ugniataniu. Włączam suszarkę dopiero jak pasmo jest ułożone i dyfuzor przyłożony do głowy. Suszę chwilę, wyłączam suszarkę, wyciągam włosy z dyfuzora, powtarzam na wszystkich pasmach. Można też zostawić zażelowane loki do samoistnego wyschnięcia ale wtedy trzeba powstrzymać się od dotykania włosów dopóki nie będą zupełnie suche.
7.      Po wysuszeniu, otrzymamy sztywne, posklejane strąki zamiast loków O_o
8.      Na tym etapie możemy
1.      Iść spać i rano obudzić się z piękną fryzurą
2.      Odgnieść żel tym samym ruchem co wcześniej aż pozbędziemy się kruchość i uzyskamy piękne, sprężynujące loczki (results may vary ;) )

THE END

Odpowiadając na pytanie które z pewnością ciśnie się wszystkim na usta:
Nie, nie trwa to w nieskończoność. Ugniatanie i odciskiwanie wody nie dość, że tworzy loki to jeszcze pozwala skrócić czas suszenia. Czas będzie porównywalny z normalnym suszeniem i modelowaniem (nie mówiąc o prostowaniu).

wtorek, 18 lutego 2014

Wredne włosy?



Twoje włosy się puszą niemiłosiernie, odkształcają, zawsze wyglądasz niechlujnie, wywijają się każdy w inną stronę. Już nie wiesz co z nimi zrobić, wyglądają dobrze tylko po potraktowaniu ich prostownicą. A już nie daj boże złapie Cię deszcz. Automatyczna miotła na głowie gwarantowana.


Zamiast załamywać ręce, zastanów się czy przypadkiem nie masz falowanych włosów :)









Takie włosy skrywają w sobie niesłychany potencjał, trzeba sobie tylko zdać sprawę z ich natury i tego jak można ją wykorzystać!



Włosy falowane są bardzo podatne na modelowanie. Możesz je idealnie wyprostować na szczotce, przy odrobinie wysiłku możesz mieć piękne loki, przy odpowiednim traktowaniu możesz mieć hollywodzkie fale, sexy beach look albo fale w stylu lat 20 :)


Jeżeli podejrzewasz, że możesz należeć do grona szczęśliwców z falowanymi włosami (co wbrew pozorom wcale nie jest oczywiste! Ja zorientowałam się po 25 latach denerwowania się, codziennego prostowania i zrezgnowanego wiązania włosów w kucyk :) ) wykonaj próbne kręcenie włosów i zobacz czy możesz coś wyczarować:) Oczywiście kręcenie włosów wymaga praktyki, włosy też muszą przyzwyczaić się do tego, dlatego najprawdopodobniej pierwszy efekt nie będzie powalający, ale jeżeli zobaczysz JAKIKOLWIEK skręt – gratulacje. Jesteś falowana :) Droga do pięknych włosów właśnie stała się nieco łatwiejsza :)

Jak zakręcić falowane włosy krok po kroku

A poniżej parę falowanych inspiracji :)





Zdjęcia pochodzą z wyszukiwarki google


piątek, 10 maja 2013

Gibson tuck

Chcę Wam pokazać banalną do wykonania a efektowną fryzurkę na codzień jaki i do pracy a nawet (jak doświadczenie pokazało;) ) na wielkie wyjście. Jej wykonanie zajmuje 2 minutki i nawet mi udało się ją zrobić bez problemu za 1 razem a dodatkowo trzyma się porządnie i cały dzień:)  Na zdjęciach podejście drugie.






Tutaj link do bardzo fajnej instrukcji jak to dziwo zrobić. Moje komentarze: Najlepiej nie przeciągać kucyka do końca, to znaczy zostawić takie mini koczka i jego dopiero wepchnąć w 'dziurkę z włosów' ;). Oprócz tego wydaje mi się, że lepiej wygląda wersja 'rozburdana' nie tak ulizana jak moja i rudej pani z filmiku. Dla porównania: link. Przepiękne :) 

Bonus: Przy okazji prezentuję przepiękne soutach'owe kolczyki ze sklepu Kavrila. Dziewczyna robi je ręcznie wg własnego pomysłu, są naprawdę pięknie wykonane i zwracają uwagę. LOVE!

Pozdrawiam Was,
A.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Seboradin Niger

Czas na recenzję mojej obecnie ulubionej odżywki do włosów a mianowicie Seboradinu. Zakupiłam ją jakiś miesiąc temu na promocji w Super-pharmie za 23 zł z groszami. Cena regularna to coś koło 30 zł. Przeceniona była akurat seria Niger więc w koszyku wylądował balsam i lotion. 
Seria Niger z ekstraktem z czarnej rzepy przeznaczona jest do włosów przetłuszczajacych się, z ŁZS, wypadających. Ma przyspieszać porost włosów. 


Przyjemność stosowania:

Balsam zapakowany jest w twardą, plastikową, przezroczystą buteleczkę dzięki temu trzeba się namęczyć, żeby go wycisnąć ale przynajmniej widać ile jeszcze zostało. 

Produkt śmierdzi. Nie da się tego inaczej nazwać. Niesamowicie i okropnie śmierdoli sama nie wiem czym. Całe szczęście na suchych włosach już nie jest tak bardzo wyczuwalny.

Jest to również najmniej wydajny produkt jaki kiedykolwiek stosowałam. Zawsze nakładam tyle produktu, żebym mogła przeczesac włosy palcami bez szarpania a w tym wypadku musiałam go dokładać ze 2 razy. Buteleczka skończyła mi się po miesiącu.


Działanie:

No i tu dopiero zaczyna się słodycz. Balsam wmasowuję w skórę głowy i długość włosów, trzymam parę minut siedząc pod prysznicem i spłukuję. Włosy momentalnie robią się gładkie, śliskie a po wysuszeniu są bardziej miękkie i prawie udaje im się lśnić co jak na moje włosy jest wielkim osiągnięciem i doprowadza mnie do szczęścia;) Takiego efektu nie dają płukanki, l-cysteina ani nic innego co testowałam. 

Nie zauważyłam przyspieszenia porostu ani zahamowania wypadania za to łupież powoli znika. Co prawda na pewno lwia część zasług przypada mojemu nowemu szamponowi ale przypuszczam, że Seboradin też nieco pomógł a z pewnością nie zaszkodził.

Jeżeli chodzi o lotion to niewiele mogę powiedzieć oprócz tego, że śmierdzi nawet bardziej niż balsam i  w tym wypadku zapach utrzymuje się na włosach. Po dwóch użyciach nie znalazłam w sobie siły woli do dalszego testowania. 
Ostrzeżenie: Nie nadaje się do stosowania przed zajęciami z kizomby. Ludzie dziwnie się patrzą i pytają 'czym ty tak pachniesz?!' Jednej osobie przyszedł na myśl tatarak i płyn na wszy. Litości.


Skład balsamu:

Aqua -  woda
Cetearyl Alcohol - emolient, wygładzacz i zmiękczacz
Cetrimonium Chloride - konserwant, emulgator, antystatyk
Glycerin - gliceryna, nawilżacz
Pinus Oil - olejek sosnowy
Calamus Extract - ekstrakt z kłączy tataraku
Hypericum Extract - ekstrakt z dziurawca
Raphanus Nigra Extract -  ekstrakt z czarnej rzodkwi
Coriander Oil - olejek kolendrowy
Citric Acid - kwas cytrynowy, regulator pH
Tea Tree Oil - olejek z drzewa herbacianego
Thymol - barwnik, zapach
Cl 17200 - barwnik

piątek, 19 kwietnia 2013

Cocochoco czyli prostowanie keratynowe

Hej:)
Moja przygoda z włosomaniactwem zaczęła sie od tego, że po totalnym spaleniu włosów podwójną dekoloryzacją zobaczyłam ofertę prostowania keratynowego na grouponie i zaczęłam risercz na ten temat. Reklamowano je jako zabieg odbudowujący włosy ale nie wierzyłam w to i zaczęłam kopać. Dokopałam się do bloga Anwen, to co przeczytałam na temat zabiegu encanto wystarczyło mi do zakupienia własnego zestawu na ebayu i wykonania zabiegu samodzielnie. Przy okazji zaczęłam czytać o naturalnej pielęgnacji włosów no i zaczęło sie. Ale wracając do samego zabiegu: Przeprowadziłam go prawie rok temu ale sprytnie robiłam już wtedy zdjęcia na każdym etapie i myślę, że z perspektywy czasu mogę co nieco o nim napisać.

Mój wybór padł na zabieg Cocochoco. Nie znalazłam wiele na jego temat w internecie ale wydawał się lagodniejszy i miał nie mieć tego strasznego piekącego zapachu o którym mówiły dziewczyny przy okazji Encanto. Za 100 ml płynu do zabiegu i 100 ml szamponu silnie oczyszczającego zapłaciłam 17,40 funtów + 4 funty za przesyłkę co daje około 110 zł. Na jeden zabieg zużyłam połowę preparatu. 55 zł za prostowanie to całkiem dobry wynik biorąc pod uwagę, że w salonach liczą sobie za to setki:)

Na początek włosy przed rozpoczęciem zabiegu, średnio świeże, uładzone Vatiką kokosową. Ach, ten piękny odrost :D
Rozpoczęłam od podwójnego umycia ich szamponem z zestawu. Prawdziwy stan włosów ukazany :(
Następnie nałożyłam na włosy płyn prostujący (tylko na zniszczoną część włosów), odczekałam 40 min na balkonie (żeby nie wdychać oparów:). Cocochoco faktycznie nie śmierdzi. Dopóki się go głęboko nie 'wciągnie' ma delikatny czekoladowy zapach. Potem może być trochę mniej przyjemnie ;)

Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je pasmo po paśmie prostownicą nagrzaną do 230 stopni (a przynajmniej tak mi sie zdawało dopóki przy końcu pracy nie zauważyłam, że prostownica cudownie sie wyłączyła mimo blokady. Szybko nagrzałam ją z powrotem i pojeździłąm nią po wierzchniej warstwie włosów. Całość zajęła mi 5-6 godzin. Przy okazji widać wynik własnoręcznego podcięcia i wycieniowania włosów. Wynik był taki:
Po zabiegu włosów nie należy myć przez 3 dni, nie wiązać ich, nie zakładać za ucho. Są jakby gumowe, mega oklapniete, przylizane do głowy, okropne. Nie mogłam już wytrzymać. Zdjęcia z drugiego dnia:

Na trzeci dzień z wielką ulgą umyłam je szamponem bez soli i SLS, wysuszyłam i moim oczom ukazał się taki oto widok. (właściwie trochę lepszy, kamera kłamie:P) Byłam zachwycona. W porównaniu z ich stanem sprzed zabiegu były cudowne. Miękkie, uładzone, mogłam wyjść z domu bez prostowania Szał ciał.
Po dwóch tygodniach od zabiegu wciąż były cudne. W międzyczasie zaczęłam poważnie olejować, mgiełkować, odżywiać. Po zabiegu nie można używać szamponów z SLSami co oznacza również zakaz silikonów bo bez SLSów byśmy się ich nie pozbyli. No i zaczęła się pielęgnacja pod flagą Curly Girl, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, że tak to się nazywa :) Nawet udało mi się kilka razy umyć włosy odżywką.

Aż pewnego dnia, prawie miesiąc po zabiegu siedząc na wizażu olśniło mnie, że może ja miałam falowane włosy całe życie. Wszystko się zgadzało. Włosy 'proste ale nieposłuszne', 'wykręcające się w cały świat', 'puszące się'. Zrobiłam mały eksperyment, wypróbowałam rady dziewczyn, zastosowałam odpowiednią stylizację i.. fale:D Nie wiem czy moje włosy są tak uparte na fale, że nawet prostowanie keratynowe im nie straszne czy to przez to, że wyłączyła mi się prostownica podczas zabiegu albo to przez pielęgnację bezsilikonową ale się zakręciły:)
I następna próba:

Podsumowując:
Ten zabieg uważam za przełomowy w mojej pielęgnacji. Dzieki niemu mogłam bezboleśnie odstawić prostownicę, suszarkę w dużej części też. Faktycznie poprawił kondycję moich włosów i bardzo skrócił czas stylizacji. Od tamtego czasu zbieram się, żeby wykonać go ponownie chociaż boję się rozluźnienia fal. Może tym razem zrobię wszystko co trzeba i co wtedy będzie? ;) Poza tym minął już rok od otwarcia opakowania. Chyba powinnam go po prostu wywalić. Ale polecam całym sercem do włosów zniszczonych i bez-nadziejnych :)

Skład:
Aqua,
Cetyl Alcohol - emolient
PURE KERATIN - keratyna
Stearic acid - emulsyfikator
Oryza Sativa (Rice) Bran extract -  ekstrakt roślinny
Beta Vulgaris (Beet) Root extract - barwnik
Hamamelis Virginiana (Witch Hazel)Bark/ leaf/Twig extract -antyoksydant, substancja przeciwzapalna, ściągające
Calendula Officinalis flower extract, Anthemis Nobilis (chamomile) flower extract - substancje zapachowe
Camellia Sinensis (Green tea) Extract - ekstrakt z zielonej herbaty - antyoksydant
Behentrimonium Chloride - antystatyk, konserwant
Caprylic/Capric Triglyceride - nawilżacz
 Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed oil, Butyrospermum Parkii (Shea butter), Oenothera Bienis (Evening Primrose) oil, Hippophae Rhamnoides oil - emolienty, nawilżacze roślinne
Chondrus Crispus (Carageenan) extract - ekstrakt roślinny
Maris Sal - sól morska
Dehydroacetic acid - konserwant
Aloe (Vera) Barbadensis leaf juice - aloes
Allantoin - właściwości regenerujące, przyspiesza odbudowę naskórka
Tocopheryl Acetate -  witamina E, nawilżacz
Squalane - antystatyk, emolient, nawilżacz, antyoksydant
Ascorbic acid - witamina C, antyoksydant
Borago Officinalis (Borage) seed oil - emolient
Fragrance - zapach (reszta składników ma mniej niż 1 % stężenie)
Retinyl Palmitate - antyoksydant
Phenoxyethanol - konserwant
Hydroxyisohexyl 3-Cyclohaxene Carboxaldehyde, Butylphenyl methylpropinonal, Coumarin, Linalool, Limonene, Alpha-isomethyl ionone - substancje zapachowe
Benzyl salicylate - filtr przeciwsłoneczny

Poniżej wklejam opis z aukcji i instrukcję obsługi po angielsku:

Brazilian Keratin Hair Treatment is an advanced process that transforms the hair in its entirety. The treatment is Keratin based (the primary protein of the skin, hair and nails).
This natural substance gives hair the ability to return to its original healthy, shiny, smooth and conditioned state.
Cocochoco straightens the hair without damaging or changing its texture. The treatment can be applied on all types of hair, virgin, including chemically treated hair (coloured, permed, relaxed, highlighted and bleached) .
The application process lasts anywhere from 1. 5 to 3 hours depending on the length and thickness of the hair. After the product is applied, it is sealed with a flat iron which must be able to reach and maintain a temperature of 230c, this traps moisture, hydrates the hair and creates a glossy finish. Results are immediately visible after the Keratin Treatment is completed, hair looks healthy and youthful. Clients are amazed to say the least.

Maintaining the hair after Keratin Hair Treatment is applied is effortless. The amount of time required to style hair will decrease substantially, in most cases is wash-and-go. Others may require some blow drying and minimum styling time.
Instructions
1. Wash the hair at least twice (more if there is hair product build up) with the clarifying shampoo provided.
2. Blow dry the hair using a medium heat until the hair is completely dry.
3. Comb the hair thoroughly.
4. Part hair, apply Cocochoco Keratin sparingly with a colour brush section by section one inch from the root. Shake well Before use. Apply 30ml to 50ml for each treatment (depending on length and thickness of hair) then comb through With a fine tooth comb to remove excess and ensure even distribution.
5. After 10 minutes blow dry hair using a medium heat until Hair is completely dry.
6. Straighten hair with ceramic flat irons that can maintain a constant 230c (GHD's only heat up to 180c and are therefore unsuitable) Iron the hair fully at least five times on each section.
7. 72 Hours after applying the treatment wash the hair using Salt Free ( Sodium Chloride) shampoo. Your Treatment is now complete. If you want your hair poker straight you may need to continue using  your straightening irons.
After Care : Using Salt Free (SODIUM CHLORIDE) Shampoo with every wash, and Salt Free Conditioner, will help prolong your Keratin Treatment. (I sell a Competitively priced set in my shop under the Shampoo & Conditioner Category)

Co o tym myślicie? Czy któraś z Was stosowała kiedyś Cocochoco albo inne zabiegi prostowania keratynowego? 

środa, 10 kwietnia 2013

Pigułka part II (elastyczność włosa)

Budowy włosa ciąg dalszy


KORA WŁOSA

Kora włosa to około 80% jego grubości. Składa się z łańcuchów keratynowych ułożonych na kształt spiralki, coś jak kabel od telefonu stacjonarnego (jak ktoś jeszcze takie pamięta :) ) Z korą związana jest elastyczność włosa, to znaczy jego odporność na rozciąganie. Zdrowy włos można rozciągnąć na 1 i 1/3 jego oryginalnej długości oraz zawiesić na nim (jakby się komuś nudziło) 100g czegoś tak, żeby go nie pęknąć. Na korę włosa działamy kuracjami proteinowymi oraz nawilżającymi.

Proteiny
Protein jest wiele, różnią się one wielkością i sposobem działania, sposobem aplikacji, ceną itp. Znajdziecie je w drogeryjnych maskach i kuracjach oraz jako półprodukty do wzbogacania gotowych produktów czy tworzenia płukanek np. na stronach "Zrób sobie krem" czy na MazidłachPopularne proteiny to hydrolizowane białka keratyny, jedwabiu, mleka soi, pszenicy, kolagen, lewoskrętna cysteina (l-cysteina). Domowe źródło protein to żółtko jaja, jogurt. 

Nawilżacze (zwane humektantami)

Włosy potrzebują wody aby zachować swoją elastyczność. Najlepszym nawilżaczem jest woda (WOW) więc jest ona podstawowym składnikiem wszelkich sklepowych nawilżających produktów. Inne nawilżacze to aloes, miód, gliceryna, kwas hialuronowy (Hyaluronic Acid), witaminy z grupy B (niacynamind (B3), d-panthenol (B5) ) mocznik, kwas mlekowy i inne. Ich celem jest nawilżenie włosów (surprise).

Problem z nawilżaczami jest taki, że wilgoć tak łatwo jak wchodzi we włosy tak łatwo wychodzi. Samo nawilżanie włosów tak na prawdę mija się z celem, jeżeli nie zastosujemy równocześnie emolientów.

Emolienty (oleje i masła)

Emolienty zapobiegają odparowywaniu nawilżaczy  z włosa. Tworzą tzw. warstwę okluzyjną zatrzymując drogocenną wodę w korze włosa wpływając zbawiennie na jego elastyczność i zapobiegając jej uciekaniu. Każdy włos będzie lubił inny rodzaj olejów. Dla włosów niskoporowatych dobry będzie olej kokosowy i masła np. shea,  które mają duże cząsteczki. Te oleje oblepiają włos, uelastyczniają go i zwiększają blask. Nie będą natomiast nadawały się do włosów niskoporowatych gdyż 'wciskają' się pod łuski jeszcze bardziej je podnosząc i powodując puch i tzw. 'piorun w miotłę'. Do takich włosów proponuje się oleje o mniejszej wielkości cząsteczek, które wypełniają przestrzenie między łuskami moje ulubione to olej z orzechów makadamia, lniany i arganowy. Jeżeli nie znacie jeszcze swojego ulubionego oleju warto zamówić kilka małych próbek olejów i po prostu je wypróbować:)

I pamiętajcie: OLEJE NIE NAWILIŻAJĄ. Lepszym słowem będzie raczej odżywiają ale nie zadziałają bez nawilżaczy! Jedno bez drugiego nie istnieje!!!
Równie ważną sprawą jest też kolejność nakładania. Olej nałożony na początku 'zaklei' nam łuski włosa i uniemożliwi wchłonięcie nawilżaczy. Prawidłowa kolejność: najpierw nawilżacz, na to 'plasterek' olejowy :) Ew. wszystko na raz.

Jak sprawdzić czy włosy potrzebują nawilżaczy czy protein?

Sprawdzamy to najlepiej na mokro bo wtedy najłatwiej jest wyczuć. Włosy zbyt nawilżone są jakby 'zbyt miękkie', gumowate, oklapnięte, jak podwiędnięty pęczek pietruszki. Z łatwością można je rozciągnąć. Jeżeli zaobserwujemy takie zachowanie, stosujemy odpowiednią dla siebie (metoda prób i błędów) proteinkę.

Z proteinami należy jednak uważać gdyż łatwo można je przedawkować i nabawić sie przeproteinowania włosów. W tym wypadku włosy będą sztywne, suche, kruche, łatwo będzie je uszkodzić przy czesaniu. Mokre również będą sztywne, twarde, nie będą się rozciągały tylko pękały. Gdyby przydarzyła Wam się taka sytuacja należy nie wpadać w panikę, umyć dobrze włosy prostym (jak najkrótszy skład) szamponem z detergentem (Sodium Lauryl Sulfate (SLS) lub Sodium Laureth Sulfate (SLES)) i mocno włosy nawilżyć. Włosy po prostu za mało nawilżone będą zachowywały się podobnie a schemat postępowania jest taki sam :)

RDZEŃ WŁOSA
Włosy grube zazwyczaj rdzeń mają a delikatne mogą go nie mieć. Nie ma to większego wpływu ani na włos ani na sposób pielęgnacji. Koniec filozofii :)

Co o tym myślicie?

Pozdrawiam,
A.


niedziela, 31 marca 2013

Dlaczego warto czytać składy?

Na początek chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych Świąt, smacznego karpia, kolorowych jajek na choince, i bezbolesnych siniaków od dyngusa ;) Nie mogę się pogodzić z tym śniegiem, marzę o wiośnie i każdy następny zimny dzień doprowadza mnie do ostateczności. Życzę Wam i sobie aby wiosna przyszła jak najprędzej:)



A oprócz życzeń chciałam podzielić się z Wami przemyśleniami o składach. Czy kiedyś zastanawiałyście się nad tym co znajduje się w kupowanych przez nas kosmetykach? Co odróżnia płyn do naczyń, pastę do zębów, żel pod prysznic, żel do twarzy, płyn do kąpieli, szampon i żel do higieny intymnej? Czy naprawdę te wszystkie produkty są na tyle różne, że potrzebujemy ich wszystkich?

Podstawową rzeczą którą należy wiedzieć przed rozpoczęciem analizy składów to:
1. Składniki na butelce podane są w kolejności od największego stężenia. Tzn, że jeżeli jako pierwszy składnik zobaczymy 'Aqua' to znaczy, że wody w produkcie jest stężeniowo najwięcej.
2. Składniki znajdujące się po zapachu ('Parfum') mają stężenie mniejsze niż 1% (zgodnie z prawem zapach w kosmetykach może być maksymalnie 1 procentem kosmetyku). Te składniki są pomijalne. Jest ich na tyle mało, że nie mają wpływu na działanie produktu.

Zastanówmy się: celem wszystkich wymienionych 2 akapity wyżej produktów jest myć. Będą więc zawierały detergenty usuwające tłuszcz i zabrudzenia. najbardziej popularnymi detergentami a także jednymi z najsilniejszych są SLS(Sodium Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate). Weźcie myjące produkty które macie w domu a gwarantuję, że w większości, jeżeli nie we wszystkich będzie jeden lub obydwa te składniki. Tak, ten sam składnik który powoduje, że wasze ręce są wysuszone po myciu naczyń nakładamy na włosy, twarz, ciało. Co prawda w mniejszym stężeniu ale jednak. Nie twierdzę, że detergenty to zło, są potrzebne ale warto wiedzieć co się używa i w jakim celu. (Tak, wiem, że się powtarzam). Produkty będą różniły się stężeniem i rodzajem detergentów. Najwięcej będzie ich miał płyn do naczyń, mniej szampon, żel pod prysznic, żel do twarzy i płyn do higieny intymnej. Ile potrzeba nam detergentów - zostawiam Waszej opinii. Zastanówcie sie tylko dlaczego w naszych czasach nagle pojawiła się potrzeba do używania balsamów do ciała, odżywek do włosów. Kiedyś wystarczył krem nivea. Czy to nie spytna strategia marketingowa?

Co jeszcze znajdziemy w produktach? Środki wpływające na konsystencję, zapach, kolor, spieniacze, zapychacze oklejacze i tym podobne składniki nie majace większego wpływu na działanie produktów. Głównie tymi składnikami różnią się produkty przeznaczone do różnych celów. Płyn do kąpieli będzie więc nieco lepiej się pienił i będzie rzadszy i bardziej pachnący od żelu pod prysznic itd.

Oprócz tego znajdziemy też skłaniki faktycznie działające pielęgnująco lub kierunkowo i na nie należy zwracać uwagę przy zakupie. Nawilżacze, emolienty, proteiny, ekstrakty roślinne i zwierzęce. To w jakiej ilości i kombinacji znajdują się w produkcie będzie wpływało na jego faktyczne działanie.

Czego oczekujecie od produktu? Zapewne łagodnego mycia i pielęgnacji. A może wystarczy tylko jeden? Np. płyn do higieny intymnej. Ma małe stężenie detergentów więc jest łagodny, zawiera kwas mlekowy a jeżeli wasz zawiera dodatkowe pielęgnacze to tylko lepiej. Można go użyć zgodnie z zastosowaniem na butelce, do całego ciała, twarzy, można umyć nim włosy. To moja propozycja na zmniejszenie wyjazdowego bagażu :) Oczywiście na dłuższą metę trzeba poobserwować reakcję swojej skóry i dostosować pielęgnację do siebie. Np. dla skóry twarzy ten detergent może być za mocny, wtedy należy poszukać czegoś bardziej odpowiedniego. Dziewczyny z blogosfery polecają żel do higieny intymnej facelle, ja polecam piankę  z Green Pharmacy (Jest super do mycia włosów ulepszoną metodą kubeczkową:) )


To samo dotyczy różnych rodzajów szamponów. Uważam, że nie warto kierować się opisami producentów ani tym, że produkt przeznaczony jest do 'włosów słabych i delikatnych', 'suchych i niepodatnych' itd. Zapewne ich składy nieco różnią się ale raczej nie na tyle, żeby dany produkt sprawdzał się tylko i wyłącznie przy podanym rodzaju włosów. Warto dowiedzieć się jakie składniki odpowiadają za co i czy odpowiadają one naszym włosom i tym właśnie się kierować przy wyborze. Nie jeden raz z ciekawości spojrzałam na skład drogiej, markowej maski 'intensywnie regenerującej' a tam sam silikon, zalepiony na dodatek parafiną i troche taniej gliceryny na pocieszenie.

Takie same przekręty można odkryć w wieelkiej ilości produktów. Na opakowaniu wielkimi literami: Krem do rąk z aloesem (Isana). A w składzie sproszowany sok z liści aloesu ('Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder') pod sam koniec składu, daleko za zapachem. Nie oznacza to, że krem jest bezwartościowy ale jednak czuję się oszukana samym faktem istnienia tego produktu. Mogli przecież równie dobrze napisać, że jest to krem glicerynowy ('Glycerin' na drugim miejscu zaraz za wodą). Takie produkty to zwykłe oszustwo producentów lecących na renomie marki. W takich sytuacjach mam ochotę wysmarować do nich zjadliwy list i napisać co dokładnie o nich myślę ale leniuch we mnie mi nie pozwala. A szkoda bo może zadośćuczyniliby mi za straty moralne. Zachęcam Was do pisania takich listów, reklamowania złych, zepsutych produktów. Doświadczenie znajomych podpowiada, że można na tym tylko zyskać. Za zepsutego Bakusia można dostać paletę Bakusiów ;) itd. Analiza również przydaje się gdy stoimy przed półką z 'takimi samymi' produktami różnych firm. Ostatnio kupowałam dla mamy olejek do kąpieli. Analiza składu zadecydowała o kupnie olejku z Isany zamiast z Nivei. Skóra zadowolona, portfel zadowolony. Nos trochę mniej bo Isana trochę śmierdzi ;)


Jakie wnioski należy wyciągnąć z mojego wywodu?
1. Czytajcie składy, nie dajcie się naciągnąć na bezwartościowy/oszukańczy produkt.
2. Zastanówcie się czy naprawdę uzasadniona jest potrzeba łazienkowej półki zawalonej produktami (no, chyba, że dotyczy to różnego rodzaju odżywek do włosów;) )


Formalne sprawy związane z czytaniem składów (co znaczy co, czego szukać, czego unikać) poruszę kiedy indziej. Ta notka jest bardziej filozoficzna niż informacyjna ;)

Zgadzacie się, że analiza składów jest ważna? 


Pozdrawiam wszystkich obżartych po świątecznym obiedzie:)
Ho, ho, ho!
A.