niedziela, 31 marca 2013

Dlaczego warto czytać składy?

Na początek chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych Świąt, smacznego karpia, kolorowych jajek na choince, i bezbolesnych siniaków od dyngusa ;) Nie mogę się pogodzić z tym śniegiem, marzę o wiośnie i każdy następny zimny dzień doprowadza mnie do ostateczności. Życzę Wam i sobie aby wiosna przyszła jak najprędzej:)



A oprócz życzeń chciałam podzielić się z Wami przemyśleniami o składach. Czy kiedyś zastanawiałyście się nad tym co znajduje się w kupowanych przez nas kosmetykach? Co odróżnia płyn do naczyń, pastę do zębów, żel pod prysznic, żel do twarzy, płyn do kąpieli, szampon i żel do higieny intymnej? Czy naprawdę te wszystkie produkty są na tyle różne, że potrzebujemy ich wszystkich?

Podstawową rzeczą którą należy wiedzieć przed rozpoczęciem analizy składów to:
1. Składniki na butelce podane są w kolejności od największego stężenia. Tzn, że jeżeli jako pierwszy składnik zobaczymy 'Aqua' to znaczy, że wody w produkcie jest stężeniowo najwięcej.
2. Składniki znajdujące się po zapachu ('Parfum') mają stężenie mniejsze niż 1% (zgodnie z prawem zapach w kosmetykach może być maksymalnie 1 procentem kosmetyku). Te składniki są pomijalne. Jest ich na tyle mało, że nie mają wpływu na działanie produktu.

Zastanówmy się: celem wszystkich wymienionych 2 akapity wyżej produktów jest myć. Będą więc zawierały detergenty usuwające tłuszcz i zabrudzenia. najbardziej popularnymi detergentami a także jednymi z najsilniejszych są SLS(Sodium Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate). Weźcie myjące produkty które macie w domu a gwarantuję, że w większości, jeżeli nie we wszystkich będzie jeden lub obydwa te składniki. Tak, ten sam składnik który powoduje, że wasze ręce są wysuszone po myciu naczyń nakładamy na włosy, twarz, ciało. Co prawda w mniejszym stężeniu ale jednak. Nie twierdzę, że detergenty to zło, są potrzebne ale warto wiedzieć co się używa i w jakim celu. (Tak, wiem, że się powtarzam). Produkty będą różniły się stężeniem i rodzajem detergentów. Najwięcej będzie ich miał płyn do naczyń, mniej szampon, żel pod prysznic, żel do twarzy i płyn do higieny intymnej. Ile potrzeba nam detergentów - zostawiam Waszej opinii. Zastanówcie sie tylko dlaczego w naszych czasach nagle pojawiła się potrzeba do używania balsamów do ciała, odżywek do włosów. Kiedyś wystarczył krem nivea. Czy to nie spytna strategia marketingowa?

Co jeszcze znajdziemy w produktach? Środki wpływające na konsystencję, zapach, kolor, spieniacze, zapychacze oklejacze i tym podobne składniki nie majace większego wpływu na działanie produktów. Głównie tymi składnikami różnią się produkty przeznaczone do różnych celów. Płyn do kąpieli będzie więc nieco lepiej się pienił i będzie rzadszy i bardziej pachnący od żelu pod prysznic itd.

Oprócz tego znajdziemy też skłaniki faktycznie działające pielęgnująco lub kierunkowo i na nie należy zwracać uwagę przy zakupie. Nawilżacze, emolienty, proteiny, ekstrakty roślinne i zwierzęce. To w jakiej ilości i kombinacji znajdują się w produkcie będzie wpływało na jego faktyczne działanie.

Czego oczekujecie od produktu? Zapewne łagodnego mycia i pielęgnacji. A może wystarczy tylko jeden? Np. płyn do higieny intymnej. Ma małe stężenie detergentów więc jest łagodny, zawiera kwas mlekowy a jeżeli wasz zawiera dodatkowe pielęgnacze to tylko lepiej. Można go użyć zgodnie z zastosowaniem na butelce, do całego ciała, twarzy, można umyć nim włosy. To moja propozycja na zmniejszenie wyjazdowego bagażu :) Oczywiście na dłuższą metę trzeba poobserwować reakcję swojej skóry i dostosować pielęgnację do siebie. Np. dla skóry twarzy ten detergent może być za mocny, wtedy należy poszukać czegoś bardziej odpowiedniego. Dziewczyny z blogosfery polecają żel do higieny intymnej facelle, ja polecam piankę  z Green Pharmacy (Jest super do mycia włosów ulepszoną metodą kubeczkową:) )


To samo dotyczy różnych rodzajów szamponów. Uważam, że nie warto kierować się opisami producentów ani tym, że produkt przeznaczony jest do 'włosów słabych i delikatnych', 'suchych i niepodatnych' itd. Zapewne ich składy nieco różnią się ale raczej nie na tyle, żeby dany produkt sprawdzał się tylko i wyłącznie przy podanym rodzaju włosów. Warto dowiedzieć się jakie składniki odpowiadają za co i czy odpowiadają one naszym włosom i tym właśnie się kierować przy wyborze. Nie jeden raz z ciekawości spojrzałam na skład drogiej, markowej maski 'intensywnie regenerującej' a tam sam silikon, zalepiony na dodatek parafiną i troche taniej gliceryny na pocieszenie.

Takie same przekręty można odkryć w wieelkiej ilości produktów. Na opakowaniu wielkimi literami: Krem do rąk z aloesem (Isana). A w składzie sproszowany sok z liści aloesu ('Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder') pod sam koniec składu, daleko za zapachem. Nie oznacza to, że krem jest bezwartościowy ale jednak czuję się oszukana samym faktem istnienia tego produktu. Mogli przecież równie dobrze napisać, że jest to krem glicerynowy ('Glycerin' na drugim miejscu zaraz za wodą). Takie produkty to zwykłe oszustwo producentów lecących na renomie marki. W takich sytuacjach mam ochotę wysmarować do nich zjadliwy list i napisać co dokładnie o nich myślę ale leniuch we mnie mi nie pozwala. A szkoda bo może zadośćuczyniliby mi za straty moralne. Zachęcam Was do pisania takich listów, reklamowania złych, zepsutych produktów. Doświadczenie znajomych podpowiada, że można na tym tylko zyskać. Za zepsutego Bakusia można dostać paletę Bakusiów ;) itd. Analiza również przydaje się gdy stoimy przed półką z 'takimi samymi' produktami różnych firm. Ostatnio kupowałam dla mamy olejek do kąpieli. Analiza składu zadecydowała o kupnie olejku z Isany zamiast z Nivei. Skóra zadowolona, portfel zadowolony. Nos trochę mniej bo Isana trochę śmierdzi ;)


Jakie wnioski należy wyciągnąć z mojego wywodu?
1. Czytajcie składy, nie dajcie się naciągnąć na bezwartościowy/oszukańczy produkt.
2. Zastanówcie się czy naprawdę uzasadniona jest potrzeba łazienkowej półki zawalonej produktami (no, chyba, że dotyczy to różnego rodzaju odżywek do włosów;) )


Formalne sprawy związane z czytaniem składów (co znaczy co, czego szukać, czego unikać) poruszę kiedy indziej. Ta notka jest bardziej filozoficzna niż informacyjna ;)

Zgadzacie się, że analiza składów jest ważna? 


Pozdrawiam wszystkich obżartych po świątecznym obiedzie:)
Ho, ho, ho!
A.

1 komentarz:

  1. hej, świetny post, ja staram się zwracać uwagę na skład, ale mam problem zapamiętaniem co oznacza co, dlatego staram się tlyko unikać SLS i silikonów. Ale nie wpadłabym na to, żeby myć całe ciało łącznie z włosami płynem do higieny intymnej, musze spróbować! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń