piątek, 10 maja 2013

Gibson tuck

Chcę Wam pokazać banalną do wykonania a efektowną fryzurkę na codzień jaki i do pracy a nawet (jak doświadczenie pokazało;) ) na wielkie wyjście. Jej wykonanie zajmuje 2 minutki i nawet mi udało się ją zrobić bez problemu za 1 razem a dodatkowo trzyma się porządnie i cały dzień:)  Na zdjęciach podejście drugie.






Tutaj link do bardzo fajnej instrukcji jak to dziwo zrobić. Moje komentarze: Najlepiej nie przeciągać kucyka do końca, to znaczy zostawić takie mini koczka i jego dopiero wepchnąć w 'dziurkę z włosów' ;). Oprócz tego wydaje mi się, że lepiej wygląda wersja 'rozburdana' nie tak ulizana jak moja i rudej pani z filmiku. Dla porównania: link. Przepiękne :) 

Bonus: Przy okazji prezentuję przepiękne soutach'owe kolczyki ze sklepu Kavrila. Dziewczyna robi je ręcznie wg własnego pomysłu, są naprawdę pięknie wykonane i zwracają uwagę. LOVE!

Pozdrawiam Was,
A.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Seboradin Niger

Czas na recenzję mojej obecnie ulubionej odżywki do włosów a mianowicie Seboradinu. Zakupiłam ją jakiś miesiąc temu na promocji w Super-pharmie za 23 zł z groszami. Cena regularna to coś koło 30 zł. Przeceniona była akurat seria Niger więc w koszyku wylądował balsam i lotion. 
Seria Niger z ekstraktem z czarnej rzepy przeznaczona jest do włosów przetłuszczajacych się, z ŁZS, wypadających. Ma przyspieszać porost włosów. 


Przyjemność stosowania:

Balsam zapakowany jest w twardą, plastikową, przezroczystą buteleczkę dzięki temu trzeba się namęczyć, żeby go wycisnąć ale przynajmniej widać ile jeszcze zostało. 

Produkt śmierdzi. Nie da się tego inaczej nazwać. Niesamowicie i okropnie śmierdoli sama nie wiem czym. Całe szczęście na suchych włosach już nie jest tak bardzo wyczuwalny.

Jest to również najmniej wydajny produkt jaki kiedykolwiek stosowałam. Zawsze nakładam tyle produktu, żebym mogła przeczesac włosy palcami bez szarpania a w tym wypadku musiałam go dokładać ze 2 razy. Buteleczka skończyła mi się po miesiącu.


Działanie:

No i tu dopiero zaczyna się słodycz. Balsam wmasowuję w skórę głowy i długość włosów, trzymam parę minut siedząc pod prysznicem i spłukuję. Włosy momentalnie robią się gładkie, śliskie a po wysuszeniu są bardziej miękkie i prawie udaje im się lśnić co jak na moje włosy jest wielkim osiągnięciem i doprowadza mnie do szczęścia;) Takiego efektu nie dają płukanki, l-cysteina ani nic innego co testowałam. 

Nie zauważyłam przyspieszenia porostu ani zahamowania wypadania za to łupież powoli znika. Co prawda na pewno lwia część zasług przypada mojemu nowemu szamponowi ale przypuszczam, że Seboradin też nieco pomógł a z pewnością nie zaszkodził.

Jeżeli chodzi o lotion to niewiele mogę powiedzieć oprócz tego, że śmierdzi nawet bardziej niż balsam i  w tym wypadku zapach utrzymuje się na włosach. Po dwóch użyciach nie znalazłam w sobie siły woli do dalszego testowania. 
Ostrzeżenie: Nie nadaje się do stosowania przed zajęciami z kizomby. Ludzie dziwnie się patrzą i pytają 'czym ty tak pachniesz?!' Jednej osobie przyszedł na myśl tatarak i płyn na wszy. Litości.


Skład balsamu:

Aqua -  woda
Cetearyl Alcohol - emolient, wygładzacz i zmiękczacz
Cetrimonium Chloride - konserwant, emulgator, antystatyk
Glycerin - gliceryna, nawilżacz
Pinus Oil - olejek sosnowy
Calamus Extract - ekstrakt z kłączy tataraku
Hypericum Extract - ekstrakt z dziurawca
Raphanus Nigra Extract -  ekstrakt z czarnej rzodkwi
Coriander Oil - olejek kolendrowy
Citric Acid - kwas cytrynowy, regulator pH
Tea Tree Oil - olejek z drzewa herbacianego
Thymol - barwnik, zapach
Cl 17200 - barwnik

piątek, 19 kwietnia 2013

Cocochoco czyli prostowanie keratynowe

Hej:)
Moja przygoda z włosomaniactwem zaczęła sie od tego, że po totalnym spaleniu włosów podwójną dekoloryzacją zobaczyłam ofertę prostowania keratynowego na grouponie i zaczęłam risercz na ten temat. Reklamowano je jako zabieg odbudowujący włosy ale nie wierzyłam w to i zaczęłam kopać. Dokopałam się do bloga Anwen, to co przeczytałam na temat zabiegu encanto wystarczyło mi do zakupienia własnego zestawu na ebayu i wykonania zabiegu samodzielnie. Przy okazji zaczęłam czytać o naturalnej pielęgnacji włosów no i zaczęło sie. Ale wracając do samego zabiegu: Przeprowadziłam go prawie rok temu ale sprytnie robiłam już wtedy zdjęcia na każdym etapie i myślę, że z perspektywy czasu mogę co nieco o nim napisać.

Mój wybór padł na zabieg Cocochoco. Nie znalazłam wiele na jego temat w internecie ale wydawał się lagodniejszy i miał nie mieć tego strasznego piekącego zapachu o którym mówiły dziewczyny przy okazji Encanto. Za 100 ml płynu do zabiegu i 100 ml szamponu silnie oczyszczającego zapłaciłam 17,40 funtów + 4 funty za przesyłkę co daje około 110 zł. Na jeden zabieg zużyłam połowę preparatu. 55 zł za prostowanie to całkiem dobry wynik biorąc pod uwagę, że w salonach liczą sobie za to setki:)

Na początek włosy przed rozpoczęciem zabiegu, średnio świeże, uładzone Vatiką kokosową. Ach, ten piękny odrost :D
Rozpoczęłam od podwójnego umycia ich szamponem z zestawu. Prawdziwy stan włosów ukazany :(
Następnie nałożyłam na włosy płyn prostujący (tylko na zniszczoną część włosów), odczekałam 40 min na balkonie (żeby nie wdychać oparów:). Cocochoco faktycznie nie śmierdzi. Dopóki się go głęboko nie 'wciągnie' ma delikatny czekoladowy zapach. Potem może być trochę mniej przyjemnie ;)

Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je pasmo po paśmie prostownicą nagrzaną do 230 stopni (a przynajmniej tak mi sie zdawało dopóki przy końcu pracy nie zauważyłam, że prostownica cudownie sie wyłączyła mimo blokady. Szybko nagrzałam ją z powrotem i pojeździłąm nią po wierzchniej warstwie włosów. Całość zajęła mi 5-6 godzin. Przy okazji widać wynik własnoręcznego podcięcia i wycieniowania włosów. Wynik był taki:
Po zabiegu włosów nie należy myć przez 3 dni, nie wiązać ich, nie zakładać za ucho. Są jakby gumowe, mega oklapniete, przylizane do głowy, okropne. Nie mogłam już wytrzymać. Zdjęcia z drugiego dnia:

Na trzeci dzień z wielką ulgą umyłam je szamponem bez soli i SLS, wysuszyłam i moim oczom ukazał się taki oto widok. (właściwie trochę lepszy, kamera kłamie:P) Byłam zachwycona. W porównaniu z ich stanem sprzed zabiegu były cudowne. Miękkie, uładzone, mogłam wyjść z domu bez prostowania Szał ciał.
Po dwóch tygodniach od zabiegu wciąż były cudne. W międzyczasie zaczęłam poważnie olejować, mgiełkować, odżywiać. Po zabiegu nie można używać szamponów z SLSami co oznacza również zakaz silikonów bo bez SLSów byśmy się ich nie pozbyli. No i zaczęła się pielęgnacja pod flagą Curly Girl, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, że tak to się nazywa :) Nawet udało mi się kilka razy umyć włosy odżywką.

Aż pewnego dnia, prawie miesiąc po zabiegu siedząc na wizażu olśniło mnie, że może ja miałam falowane włosy całe życie. Wszystko się zgadzało. Włosy 'proste ale nieposłuszne', 'wykręcające się w cały świat', 'puszące się'. Zrobiłam mały eksperyment, wypróbowałam rady dziewczyn, zastosowałam odpowiednią stylizację i.. fale:D Nie wiem czy moje włosy są tak uparte na fale, że nawet prostowanie keratynowe im nie straszne czy to przez to, że wyłączyła mi się prostownica podczas zabiegu albo to przez pielęgnację bezsilikonową ale się zakręciły:)
I następna próba:

Podsumowując:
Ten zabieg uważam za przełomowy w mojej pielęgnacji. Dzieki niemu mogłam bezboleśnie odstawić prostownicę, suszarkę w dużej części też. Faktycznie poprawił kondycję moich włosów i bardzo skrócił czas stylizacji. Od tamtego czasu zbieram się, żeby wykonać go ponownie chociaż boję się rozluźnienia fal. Może tym razem zrobię wszystko co trzeba i co wtedy będzie? ;) Poza tym minął już rok od otwarcia opakowania. Chyba powinnam go po prostu wywalić. Ale polecam całym sercem do włosów zniszczonych i bez-nadziejnych :)

Skład:
Aqua,
Cetyl Alcohol - emolient
PURE KERATIN - keratyna
Stearic acid - emulsyfikator
Oryza Sativa (Rice) Bran extract -  ekstrakt roślinny
Beta Vulgaris (Beet) Root extract - barwnik
Hamamelis Virginiana (Witch Hazel)Bark/ leaf/Twig extract -antyoksydant, substancja przeciwzapalna, ściągające
Calendula Officinalis flower extract, Anthemis Nobilis (chamomile) flower extract - substancje zapachowe
Camellia Sinensis (Green tea) Extract - ekstrakt z zielonej herbaty - antyoksydant
Behentrimonium Chloride - antystatyk, konserwant
Caprylic/Capric Triglyceride - nawilżacz
 Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed oil, Butyrospermum Parkii (Shea butter), Oenothera Bienis (Evening Primrose) oil, Hippophae Rhamnoides oil - emolienty, nawilżacze roślinne
Chondrus Crispus (Carageenan) extract - ekstrakt roślinny
Maris Sal - sól morska
Dehydroacetic acid - konserwant
Aloe (Vera) Barbadensis leaf juice - aloes
Allantoin - właściwości regenerujące, przyspiesza odbudowę naskórka
Tocopheryl Acetate -  witamina E, nawilżacz
Squalane - antystatyk, emolient, nawilżacz, antyoksydant
Ascorbic acid - witamina C, antyoksydant
Borago Officinalis (Borage) seed oil - emolient
Fragrance - zapach (reszta składników ma mniej niż 1 % stężenie)
Retinyl Palmitate - antyoksydant
Phenoxyethanol - konserwant
Hydroxyisohexyl 3-Cyclohaxene Carboxaldehyde, Butylphenyl methylpropinonal, Coumarin, Linalool, Limonene, Alpha-isomethyl ionone - substancje zapachowe
Benzyl salicylate - filtr przeciwsłoneczny

Poniżej wklejam opis z aukcji i instrukcję obsługi po angielsku:

Brazilian Keratin Hair Treatment is an advanced process that transforms the hair in its entirety. The treatment is Keratin based (the primary protein of the skin, hair and nails).
This natural substance gives hair the ability to return to its original healthy, shiny, smooth and conditioned state.
Cocochoco straightens the hair without damaging or changing its texture. The treatment can be applied on all types of hair, virgin, including chemically treated hair (coloured, permed, relaxed, highlighted and bleached) .
The application process lasts anywhere from 1. 5 to 3 hours depending on the length and thickness of the hair. After the product is applied, it is sealed with a flat iron which must be able to reach and maintain a temperature of 230c, this traps moisture, hydrates the hair and creates a glossy finish. Results are immediately visible after the Keratin Treatment is completed, hair looks healthy and youthful. Clients are amazed to say the least.

Maintaining the hair after Keratin Hair Treatment is applied is effortless. The amount of time required to style hair will decrease substantially, in most cases is wash-and-go. Others may require some blow drying and minimum styling time.
Instructions
1. Wash the hair at least twice (more if there is hair product build up) with the clarifying shampoo provided.
2. Blow dry the hair using a medium heat until the hair is completely dry.
3. Comb the hair thoroughly.
4. Part hair, apply Cocochoco Keratin sparingly with a colour brush section by section one inch from the root. Shake well Before use. Apply 30ml to 50ml for each treatment (depending on length and thickness of hair) then comb through With a fine tooth comb to remove excess and ensure even distribution.
5. After 10 minutes blow dry hair using a medium heat until Hair is completely dry.
6. Straighten hair with ceramic flat irons that can maintain a constant 230c (GHD's only heat up to 180c and are therefore unsuitable) Iron the hair fully at least five times on each section.
7. 72 Hours after applying the treatment wash the hair using Salt Free ( Sodium Chloride) shampoo. Your Treatment is now complete. If you want your hair poker straight you may need to continue using  your straightening irons.
After Care : Using Salt Free (SODIUM CHLORIDE) Shampoo with every wash, and Salt Free Conditioner, will help prolong your Keratin Treatment. (I sell a Competitively priced set in my shop under the Shampoo & Conditioner Category)

Co o tym myślicie? Czy któraś z Was stosowała kiedyś Cocochoco albo inne zabiegi prostowania keratynowego? 

środa, 10 kwietnia 2013

Pigułka part II (elastyczność włosa)

Budowy włosa ciąg dalszy


KORA WŁOSA

Kora włosa to około 80% jego grubości. Składa się z łańcuchów keratynowych ułożonych na kształt spiralki, coś jak kabel od telefonu stacjonarnego (jak ktoś jeszcze takie pamięta :) ) Z korą związana jest elastyczność włosa, to znaczy jego odporność na rozciąganie. Zdrowy włos można rozciągnąć na 1 i 1/3 jego oryginalnej długości oraz zawiesić na nim (jakby się komuś nudziło) 100g czegoś tak, żeby go nie pęknąć. Na korę włosa działamy kuracjami proteinowymi oraz nawilżającymi.

Proteiny
Protein jest wiele, różnią się one wielkością i sposobem działania, sposobem aplikacji, ceną itp. Znajdziecie je w drogeryjnych maskach i kuracjach oraz jako półprodukty do wzbogacania gotowych produktów czy tworzenia płukanek np. na stronach "Zrób sobie krem" czy na MazidłachPopularne proteiny to hydrolizowane białka keratyny, jedwabiu, mleka soi, pszenicy, kolagen, lewoskrętna cysteina (l-cysteina). Domowe źródło protein to żółtko jaja, jogurt. 

Nawilżacze (zwane humektantami)

Włosy potrzebują wody aby zachować swoją elastyczność. Najlepszym nawilżaczem jest woda (WOW) więc jest ona podstawowym składnikiem wszelkich sklepowych nawilżających produktów. Inne nawilżacze to aloes, miód, gliceryna, kwas hialuronowy (Hyaluronic Acid), witaminy z grupy B (niacynamind (B3), d-panthenol (B5) ) mocznik, kwas mlekowy i inne. Ich celem jest nawilżenie włosów (surprise).

Problem z nawilżaczami jest taki, że wilgoć tak łatwo jak wchodzi we włosy tak łatwo wychodzi. Samo nawilżanie włosów tak na prawdę mija się z celem, jeżeli nie zastosujemy równocześnie emolientów.

Emolienty (oleje i masła)

Emolienty zapobiegają odparowywaniu nawilżaczy  z włosa. Tworzą tzw. warstwę okluzyjną zatrzymując drogocenną wodę w korze włosa wpływając zbawiennie na jego elastyczność i zapobiegając jej uciekaniu. Każdy włos będzie lubił inny rodzaj olejów. Dla włosów niskoporowatych dobry będzie olej kokosowy i masła np. shea,  które mają duże cząsteczki. Te oleje oblepiają włos, uelastyczniają go i zwiększają blask. Nie będą natomiast nadawały się do włosów niskoporowatych gdyż 'wciskają' się pod łuski jeszcze bardziej je podnosząc i powodując puch i tzw. 'piorun w miotłę'. Do takich włosów proponuje się oleje o mniejszej wielkości cząsteczek, które wypełniają przestrzenie między łuskami moje ulubione to olej z orzechów makadamia, lniany i arganowy. Jeżeli nie znacie jeszcze swojego ulubionego oleju warto zamówić kilka małych próbek olejów i po prostu je wypróbować:)

I pamiętajcie: OLEJE NIE NAWILIŻAJĄ. Lepszym słowem będzie raczej odżywiają ale nie zadziałają bez nawilżaczy! Jedno bez drugiego nie istnieje!!!
Równie ważną sprawą jest też kolejność nakładania. Olej nałożony na początku 'zaklei' nam łuski włosa i uniemożliwi wchłonięcie nawilżaczy. Prawidłowa kolejność: najpierw nawilżacz, na to 'plasterek' olejowy :) Ew. wszystko na raz.

Jak sprawdzić czy włosy potrzebują nawilżaczy czy protein?

Sprawdzamy to najlepiej na mokro bo wtedy najłatwiej jest wyczuć. Włosy zbyt nawilżone są jakby 'zbyt miękkie', gumowate, oklapnięte, jak podwiędnięty pęczek pietruszki. Z łatwością można je rozciągnąć. Jeżeli zaobserwujemy takie zachowanie, stosujemy odpowiednią dla siebie (metoda prób i błędów) proteinkę.

Z proteinami należy jednak uważać gdyż łatwo można je przedawkować i nabawić sie przeproteinowania włosów. W tym wypadku włosy będą sztywne, suche, kruche, łatwo będzie je uszkodzić przy czesaniu. Mokre również będą sztywne, twarde, nie będą się rozciągały tylko pękały. Gdyby przydarzyła Wam się taka sytuacja należy nie wpadać w panikę, umyć dobrze włosy prostym (jak najkrótszy skład) szamponem z detergentem (Sodium Lauryl Sulfate (SLS) lub Sodium Laureth Sulfate (SLES)) i mocno włosy nawilżyć. Włosy po prostu za mało nawilżone będą zachowywały się podobnie a schemat postępowania jest taki sam :)

RDZEŃ WŁOSA
Włosy grube zazwyczaj rdzeń mają a delikatne mogą go nie mieć. Nie ma to większego wpływu ani na włos ani na sposób pielęgnacji. Koniec filozofii :)

Co o tym myślicie?

Pozdrawiam,
A.


niedziela, 31 marca 2013

Dlaczego warto czytać składy?

Na początek chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych Świąt, smacznego karpia, kolorowych jajek na choince, i bezbolesnych siniaków od dyngusa ;) Nie mogę się pogodzić z tym śniegiem, marzę o wiośnie i każdy następny zimny dzień doprowadza mnie do ostateczności. Życzę Wam i sobie aby wiosna przyszła jak najprędzej:)



A oprócz życzeń chciałam podzielić się z Wami przemyśleniami o składach. Czy kiedyś zastanawiałyście się nad tym co znajduje się w kupowanych przez nas kosmetykach? Co odróżnia płyn do naczyń, pastę do zębów, żel pod prysznic, żel do twarzy, płyn do kąpieli, szampon i żel do higieny intymnej? Czy naprawdę te wszystkie produkty są na tyle różne, że potrzebujemy ich wszystkich?

Podstawową rzeczą którą należy wiedzieć przed rozpoczęciem analizy składów to:
1. Składniki na butelce podane są w kolejności od największego stężenia. Tzn, że jeżeli jako pierwszy składnik zobaczymy 'Aqua' to znaczy, że wody w produkcie jest stężeniowo najwięcej.
2. Składniki znajdujące się po zapachu ('Parfum') mają stężenie mniejsze niż 1% (zgodnie z prawem zapach w kosmetykach może być maksymalnie 1 procentem kosmetyku). Te składniki są pomijalne. Jest ich na tyle mało, że nie mają wpływu na działanie produktu.

Zastanówmy się: celem wszystkich wymienionych 2 akapity wyżej produktów jest myć. Będą więc zawierały detergenty usuwające tłuszcz i zabrudzenia. najbardziej popularnymi detergentami a także jednymi z najsilniejszych są SLS(Sodium Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate). Weźcie myjące produkty które macie w domu a gwarantuję, że w większości, jeżeli nie we wszystkich będzie jeden lub obydwa te składniki. Tak, ten sam składnik który powoduje, że wasze ręce są wysuszone po myciu naczyń nakładamy na włosy, twarz, ciało. Co prawda w mniejszym stężeniu ale jednak. Nie twierdzę, że detergenty to zło, są potrzebne ale warto wiedzieć co się używa i w jakim celu. (Tak, wiem, że się powtarzam). Produkty będą różniły się stężeniem i rodzajem detergentów. Najwięcej będzie ich miał płyn do naczyń, mniej szampon, żel pod prysznic, żel do twarzy i płyn do higieny intymnej. Ile potrzeba nam detergentów - zostawiam Waszej opinii. Zastanówcie sie tylko dlaczego w naszych czasach nagle pojawiła się potrzeba do używania balsamów do ciała, odżywek do włosów. Kiedyś wystarczył krem nivea. Czy to nie spytna strategia marketingowa?

Co jeszcze znajdziemy w produktach? Środki wpływające na konsystencję, zapach, kolor, spieniacze, zapychacze oklejacze i tym podobne składniki nie majace większego wpływu na działanie produktów. Głównie tymi składnikami różnią się produkty przeznaczone do różnych celów. Płyn do kąpieli będzie więc nieco lepiej się pienił i będzie rzadszy i bardziej pachnący od żelu pod prysznic itd.

Oprócz tego znajdziemy też skłaniki faktycznie działające pielęgnująco lub kierunkowo i na nie należy zwracać uwagę przy zakupie. Nawilżacze, emolienty, proteiny, ekstrakty roślinne i zwierzęce. To w jakiej ilości i kombinacji znajdują się w produkcie będzie wpływało na jego faktyczne działanie.

Czego oczekujecie od produktu? Zapewne łagodnego mycia i pielęgnacji. A może wystarczy tylko jeden? Np. płyn do higieny intymnej. Ma małe stężenie detergentów więc jest łagodny, zawiera kwas mlekowy a jeżeli wasz zawiera dodatkowe pielęgnacze to tylko lepiej. Można go użyć zgodnie z zastosowaniem na butelce, do całego ciała, twarzy, można umyć nim włosy. To moja propozycja na zmniejszenie wyjazdowego bagażu :) Oczywiście na dłuższą metę trzeba poobserwować reakcję swojej skóry i dostosować pielęgnację do siebie. Np. dla skóry twarzy ten detergent może być za mocny, wtedy należy poszukać czegoś bardziej odpowiedniego. Dziewczyny z blogosfery polecają żel do higieny intymnej facelle, ja polecam piankę  z Green Pharmacy (Jest super do mycia włosów ulepszoną metodą kubeczkową:) )


To samo dotyczy różnych rodzajów szamponów. Uważam, że nie warto kierować się opisami producentów ani tym, że produkt przeznaczony jest do 'włosów słabych i delikatnych', 'suchych i niepodatnych' itd. Zapewne ich składy nieco różnią się ale raczej nie na tyle, żeby dany produkt sprawdzał się tylko i wyłącznie przy podanym rodzaju włosów. Warto dowiedzieć się jakie składniki odpowiadają za co i czy odpowiadają one naszym włosom i tym właśnie się kierować przy wyborze. Nie jeden raz z ciekawości spojrzałam na skład drogiej, markowej maski 'intensywnie regenerującej' a tam sam silikon, zalepiony na dodatek parafiną i troche taniej gliceryny na pocieszenie.

Takie same przekręty można odkryć w wieelkiej ilości produktów. Na opakowaniu wielkimi literami: Krem do rąk z aloesem (Isana). A w składzie sproszowany sok z liści aloesu ('Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder') pod sam koniec składu, daleko za zapachem. Nie oznacza to, że krem jest bezwartościowy ale jednak czuję się oszukana samym faktem istnienia tego produktu. Mogli przecież równie dobrze napisać, że jest to krem glicerynowy ('Glycerin' na drugim miejscu zaraz za wodą). Takie produkty to zwykłe oszustwo producentów lecących na renomie marki. W takich sytuacjach mam ochotę wysmarować do nich zjadliwy list i napisać co dokładnie o nich myślę ale leniuch we mnie mi nie pozwala. A szkoda bo może zadośćuczyniliby mi za straty moralne. Zachęcam Was do pisania takich listów, reklamowania złych, zepsutych produktów. Doświadczenie znajomych podpowiada, że można na tym tylko zyskać. Za zepsutego Bakusia można dostać paletę Bakusiów ;) itd. Analiza również przydaje się gdy stoimy przed półką z 'takimi samymi' produktami różnych firm. Ostatnio kupowałam dla mamy olejek do kąpieli. Analiza składu zadecydowała o kupnie olejku z Isany zamiast z Nivei. Skóra zadowolona, portfel zadowolony. Nos trochę mniej bo Isana trochę śmierdzi ;)


Jakie wnioski należy wyciągnąć z mojego wywodu?
1. Czytajcie składy, nie dajcie się naciągnąć na bezwartościowy/oszukańczy produkt.
2. Zastanówcie się czy naprawdę uzasadniona jest potrzeba łazienkowej półki zawalonej produktami (no, chyba, że dotyczy to różnego rodzaju odżywek do włosów;) )


Formalne sprawy związane z czytaniem składów (co znaczy co, czego szukać, czego unikać) poruszę kiedy indziej. Ta notka jest bardziej filozoficzna niż informacyjna ;)

Zgadzacie się, że analiza składów jest ważna? 


Pozdrawiam wszystkich obżartych po świątecznym obiedzie:)
Ho, ho, ho!
A.

piątek, 22 marca 2013

Jak myć włosy?

Sprawa niby prosta: nakładasz szampon, trzesz, pocierasz, masujesz, spłukujesz. Potem ewentualnie jakaś odżywka, żeby nie szarpało tak przy rozczesywaniu. Jakie są alternatywy popularnego szamponowania i jak myć włosy, żeby im nie zaszkodzić?

Najważniejszą rzeczą którą należy wiedzieć: im wyżej dany składnik jest wypisany w składzie tym procentowo więcej znajduje się go w produkcie. Większość szamponów ma na samym początku, zaraz po wodzie (Aqua) w składzie SLS lub SLES (Sodium Lauryl Sulfate i Sodium Laureth Sulfate). SLSy to po prostu detergenty czyli oczyszczacze które dodatkowo powodują spienianie się produktu. Emulgują one tłuszcze, usuwają zanieczyszczenia, produkty do stylizacji i silikony. Te same składniki znajdziecie również w płynach do naczyń, żelach pod prysznic, pastach do zębów i wszystkim co ma na celu czyścić.

O ile w płynach do naczyń użycie detergentów jest absolutnie niezbędne, o tyle w produktach do pielęnacji ciała nie należy z nimi przesadzać. Sebum (jak ja nie cierpię tego słowa!), czyli wydzielina tłuszczowa skóry ma za zadanie ochronę skóry i włosów. Zdzierając tę ochronną powłokę pozbawiamy się 'plasterka' zatrzymującego wilgoć i co za tym płynie możemy doprowadzić do przesuszu. Nie próbuję tu nikogo przekonywać, że detergenty są złem, należy ich używać co jakiś czas do zmywania nadbudowanej warstwy produktów ale trzeba wiedzieć czym są, jak ich używać i co mogą spowodować.

Parę podstawowych wskazań:
- Przy zakupach kierujemy się zasadą: rodzaj szamponu dobieramy do skóry głowy a odżywkę do włosów.
- Analogicznie, siedząc pod prysznicem nakładamy szampon tylko na skórę głowy a odżywkę na włosy (chyba, że jest to odżywka która jest przeznaczona do stosowania również na skórę głowy np. Seboradin czy Wax)
- Jakość szamponu nie ma większego znaczenia. Jest on nakładany na skórę głowy na chwilę, za krótko, żeby jakiekolwiek składniki odżywcze zdążyły zadziałać. Szampon ma za zadanie umyć włosy kropka. Z tego powodu najlepiej, żeby był prosty, to znaczy miał krótki skład.
- Szampon należy używać oszczędnie. To znaczy myć włosy jeden raz (jeżeli na opakowaniu jest napisane, że myć dwa razy znaczy, że ktoś chce Was naciągnąć), używać jak najmniejszą ilość szamponu, rozcieńczać go jak najbardziej się da. Nakładanie bezpośrednio na włosy tak skoncentrowanego produktu jak szampon jest barbarzyństwem.
- Szampon nie musi się pienić, żeby myć. Tak się utarło w kolektywnej świadomości, że dopóki produkt się nie spieni to znaczy, że nie umył. Nie jest to prawdą. Szampony bez SLS pienią się mniej albo wcale i nie oznacza to, że nie działają.

Dziewczyny z blogosfery opracowały przez lata parę sposobów mycia włosów które nie naruszając warstwy ochronnej pozwalają pozbyć się brudu i nadmiaru sebum z włosów i skóry. Podstawową sprawą przy myciu włosów jest zasada: nie męcz. Przy wszystkich sposobach mycia należy delikatnie ale dokładnie masować opuszkami palców, okrężnymi ruchami skórę głowy. Nie należy trzeć, drapać ani szarpać.

Metoda kubeczkowa:
Małą ilość szamponu rozcieńczamy z wodą, najlepiej w... tak, w kubeczku ;) Mniejsze stężenie detergentu będzie delikatniejsze dla włosów, łatwiej będzie tę miksturę rozprowadzić i mniej szamponu zużyjemy. Co oznacza więcej kasy na odżywki ;). Szampon można rozcieńczyć wodą z kranu, przegotowaną, sokiem z aloesu, czym chcecie. Proponuję rozcieńczać za każdym razem świeżą porcję szamponu zamiast wlewać wodę do butelki szamponu bo może to skrócić termin przydatności do spożycia i podrażnić skórę. Ja tak kiedyś zrobiłam i skończyło się to napadem łupieżu i wyrzuceniem połowy butelki szamponu. A wlałam tam zwykłą wodę :/

Ulepszona metoda kubeczkowa:
Rozcieńczamy szampon tak jak w metodzie kubeczkowej po czym spieniamy go używając w tym celu specjalnych pojemników wytwarzających pianę. Można użyć tych z farb do włosów, pojemników z pianek do mycia twarzy, można też kupić takie np. na stronie ZSK. Najtańszą propozycją jest pianka do twarzy 25ml z Rival de Loop z Rossmana. Kosztuje kilka złotych a opakowanie można spokojnie sobie wtórnie wykorzystać do tworzenia pianki:) Ten sposób jeszcze bardziej rozcieńcza szampon, pozwala elegancko umyć całą głowę i jest zupełnie przyjemny:)

Metoda OMO:
Jest to trójetapowy sposób mycia włosów. W najwiekszym skrócie: Odżywka-Mycie-Odżywka. Sens tej metody zawiera się w tym, że pierwsze O zabezpiecza długość włosów przed detergentami zawartymi w szamponie. Jako pierwsze O można użyć odżywki która nam nie odpowiada i chcemy się jej pozbyć, można nałożyć serum olejowe o którym jeszcze napiszę albo sam olej. Następnie myjemy włosy (najchętniej metodą kubeczkową) a na koniec nakładamy ulubioną odżywkę.

Szampony bez SLSów:
Na rynku istnieją szampony bez SLSów i wydają się być coraz bardziej popularne. Zamiast agresywnych SLSów zawierają łagodniejsze detergenty (Bardziej zainteresowanych odsyłam do pięknego wpisu na blog o kosmetycznych pokusach :) Ja osobiście używam szamponu dla dzieci Babydream z Rossmana i szamponów Biowax z L'biotica. Przy używaniu takich szamponów należy pamiętać o gruntownym oczyszczeniu włosów raz na jakiś czas szamponem z SLS lub dodając troche sody oczyszczonej do porcji szamponu coby zmyć ewentualne nadbudowane produkty z włosów. Kiedy jest taka potrzeba poczujecie na włosach. Będą oklapnięte, 'gumowe' bez życia.

Mycie odżywką:
Podstawowe założenie pielęgnacji Curly Girl opiera się na całkowitym zaniechaniu używania SLSów. Będzie o tym osobny post a na razie napiszę tylko, że ta metoda polega na nałożeniu odpowiedniej odżywki na włosy i intensywnym masaży który ma w założeniu poluzować brud i nadmiar tłuszczu na skórze głowy. Ta metoda się sprawdza, wbrew pozorom nie ma się po takim zabiegu jeszcze bardziej tłustych włosów niż przedtem :)

No i będzie tego na dziś:)

Pozdrawiam,
A

środa, 20 marca 2013

Inspiracje włosowe


Każda szanująca się włosomaniaczka ma w czeluściach swojego komputera folder z włosowymi inspiracjami. Dla mnie są to raczej 'motywacje'. Oglądam te piękne zdjęcia i myślę: 'o, takie włosy naprawdę mogłabym mieć...'. Zazwyczaj przeglądam mój folder jak najdą mnie wątpliwości czy naprawdę jest szansa na poprawę kondycji moich włosów, czy jest sens takiego wydurniania się z nakładaniem niewiadomo czego na głowę i męczenia się z okropnymi zapachami i workami na głowie i dziwnymi spojrzeniami współspaczy. Zazwyczaj potrzebuję takiej motywacji podczas chronicznego 'bad hair day' albo 'bad hair week'. Dziś mam w ogóle 'bad day' co nie wpływa pozytywnie na spostrzeganie tego co mam na głowie. Dosłownie i w przenośni :) No więc czas na uporządkowanie moich hairspiracyjnych motywacji tu. Na blogu :) Smacznego.
















Jestem jakaś monotematyczna ale... te fale! Przepiękne.


Nie mam niestety źródeł tych zdjęć, zbierałam je jakiś czas z różnych stron typu stylowi.pl i z blogów. Oświadczam więc, że nie należą one do mnie itp.

Pozdrawiam Was serdecznie w ten prawie słoneczny dzień,
A.

czwartek, 14 marca 2013

Pigułka part I

Tak jak w każdej dziedznie, żeby zacząć świadomie dbać o włosy musicie poznać podstawowe informacje o włosie, jego 'fizykę' i 'biologię'. Do pomocy - Pigułka włosowej wiedzy. Część pierwsza :)

BUDOWA WŁOSA

Pojedynczy włos składa się z dwóch lub 3 części, naskórka (ang. cuticle), kory (ang. cortex) i czasem rdzenia włosa (medulla).


NASKÓREK

Naskórek to najbardziej zewnętrzna warstwa włosa, składają się nań ułożone jak dachówki, zachodzące jedna na drugą warstwami, płaskie komórki zwane łuskami. Mogą one przylegać ściśle do siebie lub odstawać, rozcapierzać się na wszelkie strony. Właśnie dlatego rozróżniamy włosy niskoporowate i wysokoporowate.

Co się wiąże z porowatością?


Włosy wysokoporowate
Ich łuski są rozchylone co sprawia, że łatwo chłoną wodę - nawet do 45% swojej wagi.  ale równie łatwo ją oddają co sprawia, że mogą być przesuszone. Oznacza to, że łatwo je zmoczyć i szybko schną, jednak mokre są podatne bardziej podatne na uszkodzenia niż włosy niskoporowate. Równie łatwo jednak chłoną wodę również z powietrza w wilgotne dni co powoduje puszenie i plątanie - łuski jednych włosów zahaczają o łuski drugich.

Włosy niskoporowate 
Ich łuski są szczelnie zamknięte co oznacza, że trudno je zamoczyć ale równie trudno wysuszyć. Jeżeli stoisz pod prysznicem, woda spływa po twoich włosach które pod spodem wciąż są suche a potem biegasz z mokrymi włosami pare godzin - masz niskoporowate włosy:) Ten rodzaj włosów trudno poddaje się wszelkim zabiegom fryzjerskim, farbowaniu, trwałym, lokom, wysnuwają sie z upięć ale są gładkie w dotyku pięknie lśnią :) Ale jeżeli już uda się je zafarbować - farba wepchnie się pod łuski jakimś cudem - trudno będzie jej uciec i kolor trudno będzie się wypłukiwał. Może być to błogosławieństwo, albo trochę mniej (wide: moje kolorowanie rudą szamponetką o_O ).


Porowatość zależy w głównej mierze od czynników genetycznych, jednak może się zmieniać w ciągu życia. Przy farbowaniu włosów (w szczególności rozjaśnianiu), traktowaniu gorącem (suszarki, prostownice, kręcownice, karbownice), niedżentelmeńskim zachowaniu (szarpaniu przy rozczesywaniu, czesaniu na mokro, wycieraniu o swetry itp.) łuski mogą się rozszerzać => porowatość wzrasta. Podobnie w drugą stronę: przy odpowiedniej pielęgnacji możemy sprawić, że porowatość spadnie.
Zazwyczaj również porowatość wiąże się ze strukturą włosa, w sensie, że włosy proste najczęściej są niskoporowate a falowane i kręcone - wysokoporowate chociaż tak naprawdę nie jest takie proste. Najprostszym sposobem unaocznienia tej zależności jest mały eksperyment: weź jeden włos, chwyć go dwoma palcami, pomiędzy paznokciem kciuka i palcem wskazującym i przejedź w dół. Jeżeli zrobisz to w odpowiedni sposób włos sie skręci :) Poprzez nacisk paznokcia sprawiliśmy, że łuski z jednej strony włosa ścisnęły się a roztworzyły ( ;) ) z drugiej. Wygląda więc na to, że włosy kręcone mogą być niskoprowate z jednej strony i wysokoporowate z drugiej! Ale dla wygody nazywamy je wysokoporowatymi.

Najszybszą ale i bardzo krótkotrwałą metodą na zmianę porowatości jest potraktowanie włosów mazidłem zasadowym (np. sodą oczyszczoną) bądź kwaśnym (płukanka octowa, z sokiem z cytryny lub aloesu: łyżka na litr wody). Produkty o wysokim, zasadowym pH rozpulchniają i unoszą łuski włosa, te kwaśne go domykają skutkując gładszymi, bardziej lśniącymi włosami. Magia :) O naskórku włosa koniec. Pomogłam? :)

Będzie tego na dziś.

Pozdrawiam,
A.



Źródło obrazków

środa, 6 marca 2013

O moich włosach


Będzie egocentrycznie i samolubnie :) Opisałam Wam moją włosową historię a teraz czas na opis włosów. Z własnych doświadczeń wiem, że każde włosy są inne i nie każde lubią takie samo traktowanie. Logiczna implikacja nasuwa się sama -> znajdź kogoś kto ma podobne włosy a zwiększysz szanse na to, że to co się sprawdza u niego sprawdzi się u Ciebie. Na ten mało odkrywczy wniosek wpadła już Siempre la belleza i zapoczątkowała cykl "Włosowa siostra".  Ja jak na razie nie zamierzam się tam pchać więc postanowiłam wykorzystać jej 'mini formularz' dla własnych celów. Mam nadzieję, że się nie obrazi:)



1. Peudonim i adres bloga: ...

2. Dokładnie opisany typ włosa
Włosy mam półdługie, gdzieś 10 cm brakuje mi do zapięcia stanika, są falowane z potencjałem do kręcania się w ruloniki, tragicznie bardzo wycieniowane. W związku z powyższym puszące się. Nie farbowane, w suchsze dni widoczne kilka cm wytrawionych dekoloryzacją końcówek. W miare zdrowe, porowatość średnia (nie umiem jej określić, włosy mają cechy i wysokoporowatych (niechęć do kokosa, brak blasku) ale też i niskoporowate (trudność w zmoczeniu, wysnuwanie się z wszelkich upięć). Mam wrażenie, że wracają z porowatości wysokiej spowodowanej rozjaśnianiem do naturalnej, niższej. Przetłuszczają się normalnie, myję je co 2 dni czy jak wypadnie ;) Męczę się z łupieżem. Naturalne są w kolorze popielatego blondu ze srebrnym połyskiem.



3. Jakie metody pielęgnacji stosujesz

Moja pielęgnacja jeszcze nie jest ustalona na stałe. Wciąż szukam tego co moim włosom służy a co nie. Jest to dość trudne, bo ten sam składnik w różnych konfiguracjach może działać dobrze lub wręcz przeciwnie. Blogi włosomaniaczek też raczej kiepsko pomagają bo moje włosy reagują różnie. Czasem dana odżywka im podpasuje a czasem nie.  Nie ogarnęłam jeszcze odpowiednich proporcji półproduktów ani kolejności nakładania. Eksperymentuję. Unikam SLSów, silikonów, stosuję metodę OMO lub nakładanie odżywki przed myciem, Kręcę psikacze do używania przed myciem, mgiełki do psikania między myciami, olejuję na sucho, mokro, 'psikaczowo'. Od maja 2012 nie użyłam prostownicy, z suszarką rozstałyśmy się w pokoju i porozumieniu, że 'jak mi się zachce to mogę zadzwonić'. To nic poważnego ale w wyjątkowych przypadkach oddaje mi przysługę:) Najczęściej jak zależy mi na lokach - dyfuzor daje radę. 


4. Kosmetyki, które się u Ciebie sprawdziły dobrze i bardzo dobrze 

-Wcierka Jantar: klasyk, miły w użyciu. Absolutnie przerażający wysyp baby hair. Nie wiem czy moja głowa tyle zniesie jak już urosną :o

-Maska Kallos Latte zwany też pieszczotliwie Krówką: pierwszy udany zakup włosowy. Włosy nawilżone, miękkie (jak na nie;) ) Idealny do wzbogacania wszelakiego.
-Szampon Joanna z apteczki babuni, jajeczny. Cudny, idealny, włosy piękne nawet bez odżywki. Ma SLSy więc używam od święta.
-Miód: w odpowiedniej kombinacji - Miękkość i blask
-Kwas hialuronowy: Mega nawilżanie. W mgiełkach reaguje mi z czymś (olejem?) i się scina :/ Cudny na twarz.

-Sok aloesowy: Fajny w mgiełkach ale nie w za dużym stężeniu
-L-cysteina: Po głębokim nawilżeniu.


5. Kosmetyki, które zaszkodziły, nie sprawdziły się.
-Gloria: puch i lipa.
-Olej Khadi: wypadanie włosów ale daje mu jeszcze szansę
-Olej kokosowy: tzw efekt 'piorunem w miotłę'
-Keratyna: jw.



6. Produkty neutralne, bez zachwytów ale i bez szkody.

-Wax'y, szampon z henną i cynamonem, maska. Raz działa raz nie, zabijcie mnie nie wiem dlaczego. Ładnie pachnie.
-Garnier z awokado i karite
-Maski  z Alterry
-Aloes zatężony 10x
-Panthenol: tak samo
(chociaż w odpowiednich proporcjach....)



7. Zdjęcie włosów w Great Hair Day (to wcale nie kryptoreklama prostownic GHD;) ) 



Będzie tego.

Pozdrawiam,
A.

piątek, 1 marca 2013

Moja włosowa historia

Jako dziecko, miałam włosy wywołujące zachwyt. W podstawówce nie mogłam bawić sie na przerwie bo panie nauczycielki chciały się nimi pobawić. Były bardzo długie, bardzo grube, bardzo blond i było ich bardzo dużo. Ja nie rozumiałam fenomenu, dla mnie były tylko uciążliwe bo trzeba było je rozczesywać.

Tak jak większość falowanych, zawsze byłam przekonana, że mam proste włosy, tylko wredne. W ogóle ich nie lubiłam i nie dbałam o nie. Denerwowały mnie. W 6 klasie podstawówki, na wakacjach, pofarbowałam je szamponetką Palette. Na rudo. Wynik był tragiczny. Na dodatek cholerstwo nie chciało się wypłukać mimo 15 myć i chyba ze 2 blond farb. Skonczylo sie na wypłowiałej marchewce. Do tego (nie wiem co mi się stało) obcięłam włosy na chłopaka. Biorąc pod uwage moją niechęć do robienia z włosami czegokolwiek możecie sobie wyobrazić jak wyglądałam. Jak się odważę, to może poszukam jakiś zdjęć z tego okresu. Krótkie włosy miałam aż do odrośnięcia naturalnego koloru, potem zaczęłam zapuszczać. Etap przejściowy był koszmarem. W międzyczasie nabawiłam się łupieżu i moja pielęgnacja ograniczała sie do szamponu Head&Shoulders i odżywki, jeżeli jakaś akurat została zakupiona przez mamę. Puszyły się, nie chcialy być proste, nie chciały być żadne.


 W gimnazjum zaczęłam włosy rozjaśniać, potem odkryłam prostownicę. Prostowałam włosy codziennie rano, nie tylko po myciu, bez żadnego zabezpieczenia. Od wielkiego dzwonu kupowałam jedwab chi. Włosy po prostowaniu nie były proste, były 'prostsze'. Potem zaczęłam farbować na najjaśniejszy popielaty blond jaki mogłam znaleźć.


Przypomina mi się, że w liceum coś mi zaczęło świtać. Parę razy umyłam włosy przegotowaną wodą, kupiłam nawet jakieś ziółka do robienia płukanek ale skończyło się to na jednorazowym użyciu.

Na 1 roku studiów przestałam farbować włosy. Ciężko jest mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Po prostu. Prostowałam je jednak dalej bo wyginały się w każdą stronę.








 Nie wiem jak mogłam być taka ślepa i nie zauważyć, że moje włosy nie są z natury proste! Były  przecież totalnie falowane! :D






Po 1 roku studiów wyjechałam do Londynu. Był to czas farbowania. Tam też ufarbowałam włosy jakimś chamskim rozjaśniaczem, co spowodowało wściekły pomarańcz i tragedię na włosach.







Od tej pory było jeszcze gorzej (oczywiście wciąż codziennie prostowałam). Wtedy jednak zaczęłam eksperymentować z drogeryjnymi kosmetykami typu John Frieda, Toni & Guy, Tresemme. Ciężko powiedzieć czy w czymś to poprawiło stan moich włosów.





Skończyło się obcięciem na krótko i powrotem do naturalnego koloru, który naprawdę przypadł mi do gustu







Uznałam, że całe życie farbowałam włosy po to, żeby mieć taki kolor jak naturalny:D Niestety jakiś czas później ubzdurało mi się, że może ładnie by mi było w czarnym. Pani fryzjerka była innego zdania i nie zgodziła się wykonać owego zabiegu na moich włosach, więc poszłam do drogerii i farbnęłam się sama.





Byłam nawet zadowolona mimo trupio bladej twarzy. Po jakimś czasie mi się odmieniło i zaczeła się dekoloryzacja. Najpierw pierwsza - do rudości,



 potem druga, do żółtości i siana. Pani fryzjerka nie przeczytała między wierszami, że 'najjaśniejsze jak się da' oznacza 'najjaśniejsze jak się da bez spalenia na wiór' no i spaliła na wiór :)
Włosy były dramatyczne. Zdjęcie wyrazi 1000 słów :)

Oczywiście dalej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moje włosy się falują. O-o

Przełom nadszedł pewnego pięknego wiosennego dnia 2012. Na stronie groupona dojrzałam ofertę keratynowego prostowania włosów. Słyszałam o nim wcześniej dobre opinie więc postanowiłam rozpocząć risercz. I tak.. tam ta ra ram zaczęła się moja włosomania gdyż google wysłało mnie na bloga Anwen :) Zakupiłam zestaw do prostowania keratynowego na ebayu, wykonałam go i potem już poszło. Pielęgnacja bezsilikonowa, olejowanie, mgiełkowanie, mycie odżywką, delikatnym szamponem, płukanki i tym podobne.

Sam zabieg prostowania keratynowego (opiszę go którymś poście) pozwolił mi zrezygnować na stałe z prostownicy jednak, w trochę innym sensie niżbym przypuszczała :) W trakcie zabiegu i prostowania rozgrzaną do czerwoności prostownicą musiały mi się ześlizgnąć palce i mimo zabezpieczenia przed wyłączeniem, prostownica się wyłączyła. Nie wiem w którym dokładnie momencie, ale pod koniec prostowania, jak już się zorientowałam co sie stało, była tylko trochę gorąca;) Mimo to zdecydowałam się nie poprawić prostowanie tylko pobieżnie.
Prawdziwy stan moich włosów ujawniony przez mocno oczyszczający szampon z zestawu do prostowania

Po paru tygodniach i intensywnym buszowaniu po wizażu i blogach włosomaniaczek uznałam, że chyba jednak miałam falowane włosy a nie proste i wiedzona czystą ciekawością i z małą nadzieją na powodzenie (prostowanie keratynowe na boga!) wystylizowałam włosy wg. wytycznych CG. I moim oczom ukazały się sprężynki :D

 Nie wiem jak to możliwe, prostowanie musiało zadziałać bo włosy miałam proste po wysuszeniu. W każdym razie od tej pory zaczęłam włosy falować i dalej karmić olejami, odżywkami i półproduktami w nadziei na odzyskanie dziewiczych (:D) włosów.

Zaczęłam też samodzielnie podcinać i cieniować włosy w nadziei na pozbycie się wytrawionych końców. Nie skończyło się to dobrze więc wycieniował mi je znajomy fryzjer.
i po odrośnięciu 



Następne podcięcie i jeszcze większe cieniowanie zabiło moje loki. Nie mogę ułożyć włosów i nie mogę patrzeć na nie.

Włosy zaraz po wyjściu od fryzjera

 Marzę o tym, żeby zejść z tego straszliwego cieniowania i dlatego moim głównym celem jest porost. Oczywiście dalej stosuję świadomą lub mniej świadomą pielęgnację, a właściwie miotam się szukając idealnych rozwiązań dla moich strasznie suchych, sztywnych, grubych, puszących się włosów o nieokreślonej porowatości.


Włosy po warkoczu na skos więc śmiesznie powyginane:)
Zdjęcia najaktualniejsze:)
Nie znalazłam jeszcze idealnej pielęgnacji dla siebie, wszelkie blogi prowadzone są przez dziewczyny z włosami innymi niż moje. Wygląda na to, ze muszę dojść do wszystkiego sama. Postanowiłam więc założyć tego bloga z nadzieją, że pomoże mi to w motywacji i usystematyzowaniu mojej pielęgnacji a przy okazji może znajdą się dziewczyny z podobnymi problemami jak moje.

Na duchu podnosi mnie tylko fakt, że moje włosomaniactwo pomaga moim koleżankom, które dzięki moim eksperymentom mają już włosy piękniejsze od moich.


Pozdrawiam,
A.